Ktoś kojarzy lato z piosenką rosyjskiego wokalisty Mitjaewa o małym życiu, ja kojarzę lato z wesołą piosenką z kreskówki o dziadku Mrozie i lecie. I jak w tej piosence lato- to bardzo dobrze, szczególnie jeśli lato niesie ze sobą podróż i przygody…
W tym roku mialam szczęście spędzić urlop daleko od domu i wyjechac razem z dziećmi… Niestety, nie ze swoimi, ale po tej podróży nie mniej drogimi mojemu sercu. Sierpień był pełen ciekawych wydarzeń i spotkań z nowymi ludźmi. Po zaproszeniu Stowarzyszenia «Wspólnota Polska» – organizacji pozarządowej, ktorej celem jest umacnianie więzi z Polską osób polskiego pochodzenia i Polaków, zamieszkalych za granicą – grupa dzieci w towarzystwie dwóch opiekunek zgodnie z programem «Lato z Polską», wyjechala do Pułtuska.
Zaczęliśmy podróż od Warszawy. Dzięki polskiej organizacji, dostaliśmy wspaniałe pokoje w hostelu Akademii sztuki wojennej w Rembertowie i możliwość korzystania ze stadionu i basenu. Dopóki byliśmy pozostawieni samym sobie, program pobytu w Warszawie pisalismy zgodnie ze swoim nastrojem. Oczywiście zwiedzanie Łazienek Warszawskich, Starego Miasta, Stadionu Narodowego, Multimedialnego Parku fontann i restauracji z Polską kuchnią. Jeśli chodzi o mnie, to w tym roku bylam pod wrażeniem mostu Poniatowskiego i po raz kolejny manufaktury cukierków. Brakuje mi słów żeby opisać żurek i gołąbki, bo jestem żarliwą wielbicielką polskich potraw. Niestety, nie mieliśmy dużo czasu na długie wycieczki, bo czekał na nas Pułtusk – małe, ale przytulne i wspaniałe miasteczko z bogatą historią nie daleko od Warszawy. Nie będę opisywała lokalizacji geograficznej i wydarzeń historycznych związanych z tym miastem, myślę że nie ma to sensu – od tego macie «Wujka Google»… Chciałabym tylko przekazać swoje emocje i uczucia…
Bardzo miłe było to, że w Pułtusku czekała na nas niespodzianka – ładna i «cieplа» dziewczyna Patrycja – nasza opiekunka na czas pobytu na kolonii. Chcialabym zwrócić uwagę na to, że byliśmy pierwszą grupą z którą Patrycja zaczęła swoją pracę na koloniach i świetnie jej poszlo! Niestety, nie mielismy lekcji z języka polskiego, ale cały czas mieliśmy zajecia sportowo-rekreacyjne i wycieczki.
«Wspólnota Polska» i pracownicy letniej kolonii w Pultusku stworzyli wszelkie warunki na wspaniałe wakacje. Wiele dzieci będąc w Pułtusku poznało zasady gry w tenisa i ta gra bardzo się im podobała. Nikt nie odmówił pływania na basenie, bo był to niezwykły basen, Aquapark – morze przyjemności! Ciekawe bylo to, ze nasza miła Patrycja chcąc pokazać nam uroki Pułtuska za każdym razem prowadziła nas innymi ulicami na basen i z powrotem, w ten sposób łącząc spacer z wycieczką. A wycieczki do historycznych miejsc i muzeów? Każdy przewodnik to mistrz! Mialam ogromną przyjemność i wspaniałą praktykę językową tłumacząc ich opowiadania. Jeszcze milsze było to, że grupa z Azerbejdżanu, która niestety w ogóle nie mówiła po polsku, przy rozstaniu gorąco dziękowała mi za tłumaczenie… Nie mogłabym nie opowiedzieć o wycieczce do kuźni. Dwie miłe kobiety serdecznie nas przywitały jako krewnych. Przygotowały dla nas pyszne pępuchy i kompot według starego przepisu. Pokazały nam życie polskich rodzin z przeszłości i opowiedzialy o rzemiosłach, którymi zajmowali się ludzie z obszarów wiejskich i miejskich. Jedna grupa dzieci próbowała swoich sił w pieczeniu pierników korzennych, a druga wyplatała bransoletki ze wstążek dla kolegów jako pamiątki z Polski.
Były dla nas organizowane również wycieczki do Warszawy, Sopotu i Gdańska. W Warszawie zwiedziliśmy Stadion Narodowy, spacerowaliśmy po Starym Mieście i odwiedziliśmy grób nieznanego żołnierza, który oddał życie za wyzwolenie swojego kraju w czasach Drugiej Wojny Światowej. To ostatnie miejsce dotknęło mnie bardziej niż cokolwiek innego! Od razu w pamięci pojawiła się historia Powstania Warszawskiego, bohaterski czyn ludzi, którzy walczyli o wolność swojej ojczyzny! Jestem dumna z tych ludzi!
Sopot i Gdańsk – to «osobna piosenka»! Od razu muszę powiedzieć, że moje serce zostało nad Baltykiem ponad trzy lata temu kiedy po raz pierwszy byłam nad polskim morzem… Niestety, Sopot przywitał nas szarym niebem i chmurami. Oczywiście nikt nie śmiał wejść do morze. Jeszcze gorzej było, kiedy weszliśmy na środek mola – nagle zaczął padać ulewny deszcz! Wszyscy byliśmy przemoczeni aż do skóry… Рiękne molo i morze oglądaliśmy już z brzegu, okna hotelu. Jak tylko przestał padać deszcz, pojechaliśmy dalej, do Gdańska. Na miejscu czekała na nas niespodzianka – wspaniały przewodnik. Dowiedziałam się wielu nowych i interesujacych informacji o tym mieście… Dzień minął bardzo szybko. Pomimo tego, że wszyscy zmokliśmy i zmarzliśmy, wróciliśmy do Pułtuska w dobrym nastroju i przepełnieni emocjami.
Ale czas szybko leci… i już mamy koncert pożegnalny. Cztery grupy: z Rosji, Azerbejdżanu, Białorusi i Uzbekistanu wracały do domu jednocześnie i dlatego każda grupa przygotowała swój numer koncertowy. Wszystkie występy były wspaniałe ale nasza Aliona była najlepsza!
A potem… potem były wymiany adresami, numerami telefonów, uściski, łzy. Obiecaliśmy sobie kontakt i oczywiście, jak będzie to możliwe – spotkanie. Pultusk! Tęsknię i przekazuję pozdrowienia dla moich nowych znajomych – pracowników letniej kolonii, mieszkających w Pułtusku!
Ludmiła Woroncowa